Natura lęku

Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad tym tematem powoli odnosiłam wrażenie, że lęk to uczucie, które towarzyszy nam nader często, niektórym, być może, praktycznie cały czas! Jednocześnie jest to uczucie nieprzyjemne, a w skrajnych przypadkach utrudniające życie…


O tym jak szeroki jest to temat świadczy chociażby ilość „podlęków”, czyli jego rodzajów. Już sama klasyfikacja chorób zawiera fobie, lęk uogólniony, napady paniki, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne i wiele innych, a przecież dobrze wiemy, że ICD tego tematu nie wyczerpuje (chociażby dlatego, że to klasyfikacja chorób, więc z założenia mówi o jakiegoś rodzaju patologii, a jest przecież cała gama lęków mieszczących się w normie).

Zacznę może od, wydawać by się mogło, truizmu, jednakowoż rzeczy ważnej, czyli czym właściwie jest lęk i czym się różni od strachu?

Strach jest fizjologiczną, poznawczą i behawioralną reakcją na subiektywnie odbierane bodźce zewnętrzne lub wewnętrzne interpretowane jako zagrażające dobrostanowi jednostki. Lęk jest natomiast stanem przewlekłego strachu, niekoniecznie zogniskowanego na konkretne bodźce, natomiast powtarzającym się w określonych warunkach. Można też powiedzieć, że strach jest reakcją na wydarzenie, a lęk wiąże się z antycypacją zagrażającego wydarzenia.

Strach jest uczuciem bardzo pierwotnym i ewolucyjnie bardzo ważnym. Pozwala nam szybko reagować w sytuacji zagrożenia, dzięki czemu mamy większe szanse, aby zapewnić sobie przetrwanie jako jednostkom i w rezultacie również jako gatunkowi. Słynne fight or flight* mówi o tym, że to co dzieje się z naszym ciałem, kiedy się boimy (wzmożona potliwość, przyspieszone tętno, większa spostrzegawczość, napięcie mięśni, biegunka itd.) ma służyć zapewnieniu nam gotowości, aby stanąć do walki bądź uciec! To w końcu dwie najskuteczniejsze strategie, prawda? Cóż, jeśli mamy do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem takim jak niedźwiedź czy napastnik – może i tak. Jak często jednak w naszym świecie uczucie lęku czy strachu dotyczy takich właśnie sytuacji? Myślę, że to jakiś znikomy procent. Ważne jest również, że mimo iż w psychologii funkcjonuje rozróżnienie na strach i lęk to nasze ciało tego rozróżnienia nie uznaje. Kiedy myślimy o zagrażających wydarzeniach w mózgu uaktywniają się praktycznie te same obszary co w przypadku faktycznego takiego zdarzenia! (ta zasada działa nie tylko w przypadku lęku, a dowodem na to jest chociażby test cytryny – jeśli wyobrazisz sobie, że wkładasz plaster cytryny na język, do ust napłynie Ci ślina). Problemem jest również to, że wytworzenie takiej reakcji kosztuje nasz organizm bardzo dużo energii, przeżywamy autentyczny stres. Wyobraźcie sobie, że Wasz organizm staje się gotowy do ucieczki przed niedźwiedziem kilka razy dziennie… A przecież potrzebujemy naszych zasobów energetycznych na wiele innych rzeczy. Mamy tylko jedną pulę energii na wszystkie aktywności i te poznawcze i te fizyczne 😉


* W repertuarze naszych pierwotnych reakcji związanych ze strachem poza walką i ucieczką mamy także tzw. znieruchomienie freeze, inaczej nazywane tonicznym bezruchem. U zwierząt reakcja ta polega na udawaniu martwego, aby przestać być widzianym jako atrakcyjna zdobycz dla drapieżnika. Nam również zdarza się reagować w ten sposób na to, co spostrzegamy jako zagrożenie. Prawdopodobnie wtedy, kiedy inne reakcje wydają nam się nieskuteczne, bądź niemożliwe do zrealizowania. Ponadto, mamy tendencje do powtarzania reakcji, które w przeszłości nam się opłaciły. Na ogół jednak w sytuacji silnego stresu czy strachu, nie dokonujemy wyboru reakcji w sposób świadomy, a raczej instynktowny. Analizując sytuacje po fakcie, możemy nie być zadowoleni z naszej reakcji, bądź nawet nie umieć jej zrozumieć.

Warto pamiętać, że nasz mózg w takiej formie jaką mamy dziś formułował się na przestrzeni tysiącleci w warunkach innej stymulacji niż ta, na którą jesteśmy wystawieni dziś. Chcę powiedzieć, że otaczająca nas rzeczywistość zmienia się szybciej niż my jesteśmy w stanie się do niej dostosować na poziomie neurobiologicznym. A to pociąga za sobą rozmaite konsekwencje. Wracając do lęku, wiele z naszych reakcji nie znajduje uzasadnienia w dzisiejszym świecie. Nasze reakcje to przetrwałe sposoby samoobrony. Ale dziś często nie mamy już przed czym się bronić.

Weźmy np. taki lęk społeczny, inaczej fobia społeczna, sprowadza się on do wszechogarniającego lęku przed oceną. Można powiedzieć, że to taka skrajna nieśmiałość. Przypadłość ta paraliżuje życie społeczne jednostki, która aby chronić się przed antycypowanym upokorzeniem czy oceną zaczyna coraz bardziej unikać potencjalnie zagrażających sytuacji, czyli z czasem sytuacji społecznych w ogóle. Jest teoria mówiąca o tym, że każda fobia wyrasta z jakiegoś lęku atawistycznego, który pierwotnie pomagał nam przetrwać. Idąc tą drogą fobia społeczna mówi o naszej głębokiej, kluczowej wręcz dla przetrwania potrzebie bycia w grupie. Pierwotny człowiek, jeśli został wykluczony z grupy był w poważnych tarapatach – sam nie miał wystarczających zasobów, aby przetrwać. Dziś jednak, o ironio, lęk społeczny sprawia, że jednostka sama siebie wyklucza. Należy pamiętać, że osoby z lękiem społecznym to nie samotnicy, którzy dobrze czują się we własnym towarzystwie i nie potrzebują nikogo (są i tacy), to raczej osoby, które pragną być z ludźmi, ale lęk ich przed tym blokuje.



Lęk pogłębia się zgodnie z zasadą sprzężenia zwrotnego. Zazwyczaj kiedy się czegoś boimy stosujemy tzw. czynności zaradcze, aby się przed tym potencjalnym zagrożeniem obronić. To może być np. unikanie ciemnych uliczek, noszenie przy sobie gazu pieprzowego, albo niechodzenie na basen, jeśli boimy się wody. I znowu, jeśli na szali mamy nasze być albo nie być to wydaje się to strategia właściwa, w końcu należy zrobić WSZYTSKO aby przetrwać. W rzeczywistości jednak takie działania są nieadekwatne do zagrożenia i prowadzą do pogłębienia lęku. W jaki sposób? Otóż zastosowanie czynności zaradczej prowadzi do uczucia ulgi. Ulga jest przyjemna, więc wzmacnia dane zachowanie, czyli prowadzi do jego powtarzania. Nasz mózg chce znowu poczuć ulgę, więc wytworzy na nią większe zapotrzebowanie w postaci większego lęku. To mechanizm bardzo zbliżony do uzależnienia. Widać po nim wyraźnie, że zamiast sobie pomagać, pogarszamy własną sytuacje. Dochodzi do generalizacji bodźców lękowych. Dlatego ludzie, którzy np. boją się węży, z czasem boją się nawet zdjęć węży, albo historii o wężach, choć przecież to nie są sytuacje zagrażające. W ten sposób warunkujemy się lękowo, tzn. że bodźce neutralne kojarzymy z bodźcami dla nas zagrażającymi i wtedy one także zyskują potencjał lękowy.

Wiem, że lęk jest zmorą ogromnej liczby ludzi. Ja w przestrzeni zawodowej mam do czynienia głównie z osobami młodymi i wiem, ile trudności może im to przysparzać. Myślę też, że wiele problemów wzmaga pandemia, która ogranicza bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem, ale to pewnie temat na osobny wpis. Możemy popuścić wodze fantazji i wyobrazić sobie nasze funkcjonowanie bez lęku, bez strachu. Prawdopodobnie nie przeżylibyśmy dnia. Strach jest nam potrzebny jak ból – jest informacją. Jednak odczuwany przewlekle – odbiera radość z życia.

Co możesz zrobić, jeśli cierpisz z powodu lęku?

  • Nie jesteś sam, lęk to jedna z najczęstszych trudności destabilizujących dobrostan psychiczny
  • Nie jesteś skazany na taki stan rzeczy, możesz podjąć działanie i zmienić swoją sytuacje
  • Większość uwarunkowanych reakcji lękowych można odwarunkować
  • Porozmawiaj o swoich trudnościach z bliską osobą, zawsze jest łatwiej kiedy nie jesteś sam
  • Poszukaj w swojej okolicy psychoterapeuty, np. pracującego w nurcie poznawczo-behawioralnym
  • Możesz skutecznie poprawić jakość swojego życia

Jak pewnie się domyślacie terapia zaburzeń lękowych polega między innymi i w dużym uproszczeniu na stopniowej rezygnacji z czynności zaradczych i konfrontacji z lękiem. Jest takie powiedzenie Strach na wielkie oczy. To trochę tak jak dziecko, które pielęgnuje w sobie strach przed zajrzeniem pod łóżko w nocy, przekonane, że jest tam potwór. Co by się jednak stało, gdyby przełamało strach i zajrzało pod łóżko?

Komentarze

Popularne posty